Punktualnie o 7.20 pociag zatrzymal sie w Jiangxi. W drodze siedzialem wraz z mlodymi chinczykami, ktorzy to zamiast tradycyjnych kubelkow z chinska zupka, mieli butelki z chmielna zupka ;-))) Poczestowali mnie najpierw jedna, pozniej nastepna i tak zaczela sie pociagowa przyjazn ;-)) Zuzylem kolejny notatnik w celach porozumiewawczych... Jeden z nich niby mowil po angielsku, ale jedyne co tak napawde potrafil, to (poza podstawowymi zwrotami) "to jest piwo chinskie", "to jest chinskie jedzenie", "to jest chinskie..." ;-)))
Zostawili mi pare chinskich potraw (sklepowych), ktorych nigdy bym nie kupil i wysiedli dwie stacje przede mna; moglem sie troche zdrzemnac ;-))