Guliwer wsrod Liliputow
Nastepny pociag do Huangshan byl dopiero po 14.00 wiec zdecydowalem sie na autobus do Wuyuan (po drodze do Yixian)... Male miasteczko rekomendowane jako warte zobaczenia ze wzgledow architektonicznych, znajowalo sie na mojej drodze jako ewentualna przystan...Moj spacer, z calym ekwipunkiem, po starowce (w drodze z przystanku autobusowego, a nasteny, ktory wskazala mi na strej mapie jedna z mieszkanek, z ktorego jada autobusy w interesujace mnie miejsce) upewnil mnie, ze nie ma sie co tu zatrzymywac i trzeba jechac dalej (moze i interesujace kamieniczki-w chinskim stylu-ale... przyjechalem, zobaczylem, czas uciekac). Majac w pamieci droge ze starej mapydotarlem na koniec miasteczka... Na przystanku dowiedzialem sie, ze najblizszy odchodzi o 18.30. Zostawilem bagaz w "przechowali" i udalem sie na zwiedzanie (mialem ponad 5h). Podczas tego czasu zdazylem sie zorientowac, ze okolice w promieniu 70km sa naprawde ladne (taksiarze zaopatrzeni w zdjecia, albumy, mapy oferowali mi przerozne wycieczki w rozne miejsca), ale nie na tyle interesujace zeby mnie czyms zachwycic (chyba widzialem juz sporo w swoim zyciu).
Nie spotkalem tu zadnego turysty!!! Dowodem na to, ze wybieraja pierworodnie zaplanowane przez mnie miejsce swiadczyly obrazki mam, ktore pokazywaly mnie swoim pociechom... A juz najlepszym dowodem na to, ze biali w tym miejscu to atrakcja byl moj powrot na dworzec... Na pocatku 400-500metrowego deptaku (odleglosc zblizona od naszego zielonogorskiego od teatru do pl. Westerplatte) znajduje sie szkola. W czasie jak kolo niej pzechodzilem konczyly sie zajecia i dzieciaki tlumnie sie z niej wylewaly. Na moj widok w okolo mnie zebralo sie ponad 200 dzieciakow w wieku 7-10lat. Szedlem wolno a one wszystkie za mna lub kolo mnie. Niezliczony raz odpowiadalem "hallo" lub "hi". Tak szly wraz ze mna przez deptak robiac przy tym niesamowity wrzask. Czulem sie jak Guliwer wsrod liliputow, jak Rocky 1, kiedy na zakonczenie treningow wbiegal po schodach a za nim tlum wielbicieli i fanow, jak pasterz prowadzacy owce ;-))) Stanowilem atrakcje dla nich ;-)) chcialy mie dotknac, niektore umialy zapytac jak mam na imie...
Krzyki i piski radosci kiedy odpowiadalem (z usmiechem na twarzy) sprawialy, ze ze sklepikowpowychodzily sprzedawczynie(-wcy) a w oknach mieszkan pojawiali sie tubylcy... Panie na ten widok zaczely mi machac, ja odmachiwalem i tak bylem jak prawdziwa gwiazda!!! ;-))) Niesamowicie mile uczucie ;-)
W miasteczku chyba wszyscy wiedzieli, ze pojawil sie jakis bialy... ba gwiazda ;-)) hehhe
Dobrze, ze nikt nie wpadl na pomysl z autografami bo spoznilbym sie na autobus...
I tak, jak nie poraz pierwszy i ostatni w Chinach zastanawialem sie czy jade w dobre miejsce (nikt prawie nie mowi po angielsku, nie czyta w tym jezyku... czesto dziwilem sie jakim cudem udaje mi sie dojechac tam gdzie chce. W tym miasteczku zastanawialem sie czy naprade dojechalem tam gdzie chcialem... ;-))) Ale chyba tak...
Jeszcze tego samego dnia wieczorem dotarlem do Huangshan Shi..