to zapiera dech w piersiach....
Po dotarciu do Siem Rap (autobusem 6.30 -10.15) na dworcu powital nas kolejny indyjski zwyczaj ;-))) rzucili sie od razu na nas riksiarze... Mikalel usiadl z boku i mowil "on decyduje" i wskazywal palcem na mnie... na szczescie jestem wysoki, bo niemialbym czym oddychac... i cale szczescie wszystko odbywalo sie w usmiechu i zartach (np. jeden z nich pokazal mi kare telefoniczna z wizerunkiem pieknej kobiety i powiedzial ze jest u niego w pokoju, ja odpowiedzialem, ze jak bedzie w moim pokoju to jade z nim... zrezygnowal, z usmiechem, a wszyscy inni zaczeli sie smiac... zrobilo sie wokol mnie luzniej ;-))) ) po 3min wybralem jedna najciekawsza oferte i ruszylismy do G.H. ....
tam zostawilismy plecaki i od razu ruszylismy na zwiedzanie.... Angkor Wat zostawilismy sobie na nastepny poranek (na wschod slonca), pierwsze swiatynie i tak robily juz niesamowite wrazenie....