w poszukiwaniu ruin....
Przed wyjazdem w domu znalazlem jedna, jedyna informacje o jakis ruinach kmerskich z czasow IV-VI AD, czyli starszych od tych w Wat Phu Champasak, do ktorych sciagaja turysci... ruiny te mialy sie znajdowac po drugiej stronie Mekkongu od wspomnianych wyzej... W moich notatkach figurowala nazwa wioski obok ktorych sie znajduja i trzy mozliwe ich nazwy... W Pakse nikt nie wiedzial nic i nie zdobylismy zadnych informacji... Wsiedlismy w autobus, ktory mial nas wysadzic po drugiej stronie Champasak (czyli po tej gdzie znajduja sie rzekome ruiny) i dalej do Champasak lodzia...
W punkcie "30" drogi prowadzacej do Kambodzy wysiedlismy... Znajdowaly sie tam trzy bary przydrozne i droga prowadzaca do Mekkongu...
Oczywicie i w tym miejscu nikt nie umial mi powiedziec gdzie jest poszukiwana wioska (doam, ze wczesniej probowalem znalesc cos wiecej i nigdzie zadnych informacji, nawet w Loney Planet!!!). Pomyslalem, ze ktos sobie stworzyl historyjke... W jednym z barow zauwazylem goscia mniej wiecej w maszym wieku, wygladal na inteligentnego, wiec pomyslalem "ostatni raz zapytam". Pokazalem nazwe wioski i trzy mozliwe nazwy ruin... Spytal czy mowie po francuzku... Zawolalem Mikaela ;-))) Okazalo sie ze gosc z zona prowadzi bar, dodatkowo jest nauczycielem francuzkiego i czasami przewodnikiem z grupami francuzow... znal miejsce!!!! nawet dal nam wlasnorecznie zrobiona mape... Okazalo sie ze ruiny sa 11km na poludnie droga i 5 km szlakiem w dzungli/lesie...
Zapoatrzeni w jego mapke i informacjie, po zupie ruszylismy.... Zostawilismy bagaze u niego w kanjpce...
Zlapanemu kierowcy nauczyciel wytlumaczyl gdzie ma nas wysadzic... po 20min bylismy na lesnej drodze prowadzacej (mielismy taka nadzieje) do ruin kmerskiego palacu, swiatyn,...
Po godzinie marszu skonczyla nam sie woda i nie bylo sladu ruin... Wyszlismy za to na ubita droge i mijalismy pola ryzu i kukurydzy... Jeden z rolnikow zaskoczony na nasz widok; podiedzial "1km" i pokazal palcem kierunek... poszlismy we wskazanym kierunku i po 20min (zdecydowanie wiecej bylo niz jeden km) zobaczylismy tabliczke informujaca o poszukiwanych przez nas kmerskich pozostalosciach. Przy wejsciu do kompleksu, totalnie zaskoczony mieszkaniec wioski biegl do nas niczym Asapa Powel bijacy rekord swiata na 100m ;-)) Okazalo sie ze jest jednoczesnie bileterem ;-)))) Bilkety wygladaly na stare, co potwierdzilo ze jest to malo znane miejsce...
Ruiny, jak ruiny ;-))) w sumie mielismy mieszane odczucia... z jednej strony cos sie tam ostalo, ale po informacji zamieszczonej oko na tabliczce zastanawialismy sie gdzie sie podzialy te tysiace ton kamieni....
Droga powrotna przebiegla w meczarniach... z jednej strony narzucilismy sobie niesamowite tempo (bo zmrok rownie szybko i niublagalnie nadchodzil) a brak wody potegowal zmeczenie... Zanim doszlismy do glownej drogi przywital nas ksiezyc... na szczescie wzielismy nasze czolowki i do glownej drogi totarlismy w swietle diody...
Zlapanie auta w droge powrotna, na szczescie udalo sie szybklo, moje czerwone swiatelko zatrzymalo juz drugie auto i po niedlugm czasie wyladowalismy w bardze nauczyciela francuzkiego... Tam wypilismy po litrze wody w przeciagu paru sekund i piwie w kolejnej minucie ;-)))
Dalej sutacja miala juz nie wygladac rozowo... ciemnosci spowodowaly, ze nie ma juz regularnej lodzi do Champasak i przez to nie jechal zaden samochod w tamta strone... Mielismy kilka wyjsc(lacznie ze spaniem przy drodze ;-))) )... Ale szczescie wym razem bylo po naszej stronie... po 45min. rozwazania roznych opcji pojawil sie samochod, ktory skrecal w strone rzeki... wyskoczylem jak struna i tem razem to ja omal nie pobilem rekordu na setke ;-))) i zatrzymalem auto... Wzial nas... ufff... wpakowalismy sie na pake i jechalismy, w drodze rzucilismy glosne "bonzur" (nie wiem jak to sie pisze) i jechalismy... W aucie siedzialo jeszcze 4 dzieciakow, ktore jechaly do Champasak... 6 osob i lodz to juz nie bylo problemu, znalazl sie ktos kto nas przewiozl i na jedna osobe wychodzily male koszta....
Na zdjeciach: nocny autobus w ktorym jechalismy, wnetrze pokaze po powrocie ;-)))
runiy, bydlo w wodzie, i zobaczcie na drzewo (obok ruin)... ja ta twarz zauwazylem dopiero przegladajac wieczorem zdjecia....