Do oddalonego o 12km doskonale zachowanego kompleksu (nie wiem czemu w przewodniku ruiny, ok wiele zniszczonych do naszego czasu, ale tez bardzo wiele pozostalo) ruszylismy rowerami....
Scigalismy sie w dwie strony, co sprawialo, ze niemcow, ktorzy wystartowali 30min przed nami z tego samego hotelu minelismy w polowie drogi... A sami dodatrlismy na miejsce kompletnie wykonczeni ;-))) Poniewaz finiszowalismy oboje (meta rownala sie z brama wjazdowa do kompleksu) kase minelismy o 150m zanim wychamowalismy ;-)) W te strone nieznacznie wygral Mikael, co skwitowal: "w koncu to my mamy tur de France" ;-))) W drodze powrotnej na mecie uslyszal: "a my Tur de Polon" ;-))) wygralem bez finiszu, zostal lekko w tyle ;-)))
Wspanialy obiekt!!!
nie bede go opisywal, po prostu trzeba to zobaczyc!!! zapieral czasami dech w piersiach... niektorzy beda mieli okazje choc troszke na fotach...
poznym poludniem ruszylismy dalej na poludnie ;-)) w dalszym ciagu majac nadzieje ze nie zastanie nas zadna fiesta na granicy z okazji Nowego Roku....
aaa!!! teraz jestem w Wietnamie.... na razie bez komentarza ;-))) ale nie mam zasiegu tel(dzialaja tu tylko tel Wietnamskie), wiec prosze o ew maile, komentarze na tej str.