...po poludniu pozegnalismy Mojrzesza. Jak na Koreanczyka byl bardzo otwarty, sympatyczny i przyjazny (moze to znak, ze powoli sie zmieniaja na lepsze). Z cala pewnoscia bedziemy go bardzo milo wspominac.
Wieczorem udalismy sie do zaprzyjaznionej knajpki nad Mekkongiem, gdzie czekali specjalnie na nas z zamknieciem (wszystkie restauracje zamykaja o 21.00). Wesola obskluga i tanie i dobre jedzenie... Zawsze poruszalismy jakis temat z usmiechnietymi kelnerami i pracownicami kuchni. Poniewaz bylismy ostatnimi klientami przysiadali sie do nas i bylo wesolo, ... ;-))))
Po drodze do GH zakupilismy po piwku (Leo), ktore w zupelnej ciszy (wyjatkowo) wypilismy... wiedzielismy, ze nastepnego dnia rano sie rozstajemy. Mikael jedzie do Vientiane, ja natomiast na zachod do Phonsavan...
Zaprzyjaznilismy sie przez ten tydzien. I, nie liczac ekipy z Polski, z nim podrozowalo mi sie najlepiej. Dogadywalismy sie w kazdej kwestii, wzajemnie sie uzupelnialismy i pomagalismy. Mamy podobne spojrzenie na swiat, podobna mentalnosc i charakter... Tydzien ten obfitowal w wiele usmiechu, wspolnej zabawy i ciekawtch doswiadczen ;-)))
Az zal nam sie bylo rozstawac....