Drugiego dnia wypozczylismy rowery i udalismy sie (po drodze zwiedzajac Pokhare) do pobliskiej wioski nad potok gorski, a wlasciwie juz rzeke...
Przed samym zjazdem nad wode zakupilismy piwka, ktore dodatkowo zmrozilismy w zimnej wodzie potoku... Humory nam dopisywaly prez caly czas, i nie bylo to zasluga roslinki o ktorej wspomnialem w porzednim poscie ;-))) Sam Nepal i tutejszy klimat wplywal na nas wspaniale....
Po serii zdjec, zimne juz piwka wypilismy i udalismy sie w droge powrotna... jechalismy druga strona, co wiazalo sie z przekroczeniem potoku... Niedaleko postoju byla "kladka" (metr szerokosci i jakies 200metrow dlugosci nad 100 metowa przepascia, tzn nad skalkami i woda), przypominala ta z Indiany Jonsa, Shreka w zamku ze smoczyca z ktorego ratowal ksiezniczke i wielu innych filmow ;-))) Roznica polegala tylko na tym ze byla stalowa i mocno sie trzymala; ale byla wykrzywiona w dol... Wspaniala zabawa !!! Rospedzenie sie na rowerach na niej w dol i jechanie na zbicie karku!!! ;-))) Tak nam sie to spodobalo, ze z Pawlem i Goska pojechalismy jeszcze raz spowrotem i jeszcze raz na drugi brzeg!!! ;-)))
Wycieczka zajela man prawie caly dzien... wykonczeni mielismy sily, tylko na jedzenie i ... zakupy ;-))) czesc oszla dodatkowo na masarz, ja nie, ale nie bede pisal kto, zeby nie wyszli na mieczakow ;-))) zartos ;-)))
Wiecorem jeszcze zabukowalismy wyjazd dalej....
zdecydowanie polecam Hotel Mount Fuji (nie daleko jeziora -ok 150m) super wlasciciel!!! warunki dobre, tanio(150 rupi nepalskich)!!! jedynie nie polecam korzystac z hotelowej restauracji (dobre jedzenie, ale za dlugo sie czeka). Wlasciciel zalatwia wszystko, u niego tez bukowalismy wyjazd do Chitawan NP.