Wszyscy zgodnie mowia, ze poza Tadz Machałem (chyba najbardziej znanym obiektem w Indiach) w Agrze nie ma nic do roboty… może to i prawda, ale w moim przypadku było nieco inaczej.. ;))
Po znalezieniu hotelu pojechaliśmy na obiad… Wczesniej umowieni z Gosia… Kolejna osoba dolaczajaca się do naszej grupy… Gosia bardzo szybko się wkomponowala w grupe… (wszyscy umowlismy się przez internet) ale bardzo szybko się zgalismy i nie mamy problemow z dogadywaniem się….. jest wesoło, razniej, taniej i wspolnie sobie pomagamy ;))) nie ma problemow z zaufaniem, w ogule jakos wyjatkowo zgodni jesteśmy ;))
Pozwiedzaliśmy troche Aare, zupełnie nie turystycznymi szlakami, a rano (oczywiście na swit ;)) poszliśmy zobaczyc słynny Tadz Machal… no robi jakies tam wrazenie… ale jakos chyba nie wywarl na mnie specjalnego podniecenia… Fakt, ze spędziliśmy tam sporo czasu… ale wiecej z samej ciekawości i czekania na inny kont padania swiatla niż z zachwytu (przynajmniej ja)…
Pozniej udaliśmy się na sniadanie do pobliskiej knajpki (troche z boku głównej ulicy). Mile sympatyczne miejsce z przemila obsluga… Knajpka posiada swoja księgę gosci, widok z dachu na Tadz Machal i caly gwar uliczny oraz książkę Grochowskiej, pozostawionej przez rodakow… Oczywiście uparliśmy się żeby zjesc na dachu ;))) Po snadaniu wpisaliśmy się w księgę, zrobiliśmy pamiątkowe zdjecie z gospodarzami i ruszylism dalej…
Wieczorem przed hotelem szedł orszak pana młodego… wyglądał mniej wiecej tak: z przodu jechal (a właściwie był ciągnięty i pchany) woz z głośnikami. Za nim bawili się faceci (tanczyli i krzyczeli), obok nich przygrywali (niczym w Rio podczas karnawalu) bebniarze i instrumenty dete (w większości traby). Dlej szla reszta facetow (czasami wlaczali się do tanca, albo ci zmeczeni tam szli dalej) a za nimi kobiety. Orszak zamykal pan mlody na koniu. Mlody ubrany w "tradycyjny garnitur" z tradycyjnym czerwonym turbanem na glowie…. Przez cala długość szli chłopcy trzymający latarnie rozświetlające wszystko w około. Podczas robienia zdjęć zostalem zaczecony do wlaczenia się do zabawy orszakowej… nie zastanawiałem się chwile, przekazałem aparta reszcie grupy i poszedłem w tany ;)) Po chwili co jakis czas nad moja glowa podczas tanca wirowaly banknoty.. inni faceci zataczali, czsto nie malymi, nominalami kola nad moja glowa po czym banknoty znikaly w rekach muzyków ;)) .. wówczas jeszcze nie wiedziałem co to znaczy… Dowiedziałem się, ze ma to dwojakie znaczenie: uznanie dla mojego tanca i to ze ja nastepny stane jako mlody w orszaku ;)) (cos na zasadzie naszego zlapania krawatu)…
Powrotna droge spedzilem za kierownica rikszy ;-))) zagadalem z riksiarzem i pozwolim mi, po krotkim instruktarzu, poprowadzic... oczywiscie najwazniejszy byl klakson ;-)) jade a on: "trab!!" pyteam sie dlaczego przeciez jedzie z boku, odp; "ale to niic trzeba!!" ;-)))
na auto ktore zatrzymalo sie wyjezdzajac z lewej strony tez musialem trabic ;-)) i tak prawie caly dojechalem do hotelu... tylko na rondzie przed hotelem skecilem w prawo i malo co nie zrobilem czolowki ;-))) (w indiach ruch lweoskretny)...