Nocy pociag do Nanjing nie byl juz taki jak dwa poprzednie... Pewnie roznica wynikala z tego, ze szef pociagu byl kompletnie pijany ;-))) i reszta juz nie dbala o porzadek jak w dwoch moich wczesniejszych jazdach. Wczesniej w drodze na dworzec poznalem chinke i autralijczyka (malzenstwo). Nie bylo juz biletow na miejsca spiace (byly bardzo tanie) i nawet siedzace... Kupilem bilet otwarty/siedzacy i reszta mial zalezec od decyzji kompletnie nawalonego konduktora, chinka probowala mi pomoc, ale jemu sie nie chcialo ruszyc, a moze i nawet nie byl w stanie... Syatem sprzedawania biletow jest dosc dziwny w Chinach. Poszczegolne stacje maja okreslana ilosc roznych biletow i tylko tyle moga sprzedac (wiec moze byc tak, ze w jednej miescowosci sprzedadza sie wszystkie miejscowki, a w innej tylko 10% (dlatego pozniej o wszystkim decyduje konduktor), no coz znalazlem miejsce wsrod miejscowych i sytacja z poprzednich przepraw pociagiem miala podobna historie ;-))) Jak dodtchczas nie mialem problemow a Chinczykami i miomo wielu uprzedzen wydawali sie dosc mili i przyjacielscy.