Geoblog.pl    hubsag    Podróże    Azja    Ponownie miedzynarodowo z rodakami w tle…
Zwiń mapę
2008
26
lut

Ponownie miedzynarodowo z rodakami w tle…

 
Indie
Indie, Varanassi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8985 km
 
Ponownie miedzynarodowo z rodakami w tle…

Zaczne od wypowiedzi Tomka… O ile sie nie myle to Hindus to wyznawca hinduizmu (Shiva itp.), a Indus to mieszkaniec Indii; ale moge sie mylic, w koncu to ty jestes polonista ;)
Co do wasow, to tak!!! Oni tu maja straszna na ich punkcie (prawie nie uraczysz Indusa bez nich); podobnie jak ukladanie wlosow (przy kazdym mozliwym lusterku sie poprawiaja I modeluja) – nawet nazwalismy to drugim sportem narodowym, po crykiecie ;))

Co do Varanasi, a wczesniej drogi do miasta, to opisujac ja troszke oddam mentalnosc Indusow…

Z Khajurāho wsiedlismy do autobusu jadacego do miasteczka z koleja (jakies 130 km – 4h jazdy). W autobusie nawiazalem kontakt z dwoma Anglikami (parka). Ale do rzeczy… Wszedobylskosc Indusow objawia sie tym, ze jak juz ktos zacznie rozmawiac to zaraz dolaczaja sie inni. I tak, na poczatku rozmawialo sobie dwoch o czyms tam, zaraz dolaczyl sie trzeci, czwarty i kolejny… nagle rozmawial caly autobus (poza turystami) pewnie o malo ciekawym temacie… Tak z nimi jest; jak sie pyta o cos jednego zaraz zbiera sie ich cala masa do okola i kazdy ma cos do powiedzenie oraz swoja teorie ;)

Kompletnie nie znaja sie na mapach I co wiecej na okolicy w ktorej funkcjonuja (sa wyjatki ;)) )
Wysiadka z autobusu (jak zawsze) nie nalezy do milych (choc mozna przywyknac ;)) ) Mozna przywyknac do tego, ze zawsze obleza turystow jak muchy (wszystko sprzedadza, wszedzie zawiaoza dadza najlepszy hotel, itd…)
Nie innaczej bylo I tym razem… Nie zdazylismy zdjac z dachu bagazy a juz nas pakowali do rikszy ;)) I tak byla ich cala masa… Tym razem nasze niezwracanie na nih uwagi kompletnie nie skutkowalo. Musielismy ich sila odgonicaby bylo gdzie polozyc plecaki (notabene do stacji kolejowej dzielilo nas ok. 500m). Ale wybralismy dwoch I za 10 rupi od rikszy dojechalismy do stacji…
Tam czekalismy na spozniony pociag (co jest norma); nawet podstawiany, z pierwszej stacji nie odjezdza o czasie… ;))

Na peronie zgarnelismy do siebie, wczesniej poznanych Londynczykow, Koreanczyka, ktory zagubiony o malo nie wsiadl do innego pociagu… oraz dolaczyli do nas (przez co przyszly westchnienia I wspomnienia, ale prosze bez komentarzy na ten temat) Finowie z Helsinek…

W pociagu nasze rezerwacje byly porozrzucane po roznych “przedzialach”, wiec tym razem to my zaczeismy robic zamieszanie I przemieszczac Indusow; cobysmy siedzieli razem. Tradycja kast chyba tutaj zadzialalai poszlo nam to szybko I sprawnie… ;-)))

Pchanie sie to kolejna ich cecha…!5 min przed stacja pchaja sie jeden przez drugiego do wykscia… Nie wiadomo dlaczego i po co sie tak rozpychaja I kluca… Na stacji wsiadaja nie czekajac az wszyscy wysiada I tak robi sie korek przy wejsciu… ;))

Do Varanasi dotarlismy o swicie… Szukajac hotelu mielismy okazje zobaczyc wschod slonca (smieje sie, ze podczas tego miesiaca widzialem wiecej wschodow slonca niz przez ostatnie kilka lat – gdzie swiadomie I bez potrzeby na nie wstawalem ;))… wakacje… ;) ) nad Gangesem (glowna rzeka Indii).
Samo miasto, ze swoimi waskimi , labiryntowymi uliczkami; gdzie chwila nieuwagi konczyla sie wdepnieciem w g… poczawszy od szczurzego, kurzego, psiego, poprez kozie, ludzkie i na bydlecym konczac; przywitalo nas nostalgia i chlodem…

Jest to miasto inne od wszystkich, ma swoj “klimat”, ale zupelnie nie pasujacy do Jimiego Morissona, ktory sie tu urodzil i zmarl….

W Varanasi, przy Gangesie dziennie palone jest ponad 100 cial. Ludzie nawet tu specjalnie przyjezdzaja (jak Morisson) by umrzec i zostac przygotowanym na kolejne wcielenie-reinkarnacje…

Jak to wyglada?…. Ze zwlok zdejmowane jest ubranie I wrzucane do rzeki, nastepnie cialo jest w niej myte I owijane w caluny (chyba 4 warstwy na zmiane bialy z pomaranczowym), na przygotowanym stosie z drewna (dwie warstwy) ukladany jest zmarly. Na niego kolejne warstwy drewna… Syna glowa gola, zostawiajac jeden kosmyk wlosow z tylu (jak sie zobaczy tak ogolonego Indusa, to znaczy ze jest w zalobie). Nastepnie zona (mysle ze podobnie jest w przypadku jak umiera kobieta) obchodzi cialo – pewnie 7 razy – do okola i smaruje glowe oraz nogi jakimis olejkami. Syn kladzie na zmarlego ogien, podkladane jest siano i zaczyna sie proces palenia… Kiedy ze stosu zostanie popiol, wrzucany jest on do rzeki, birzuterie, zlote zeby, itd… oddawane jest rodzinie….
W tej samej wodzie ludzie sie kapia, robia pranie i pewnie toalete… Wszystko to osbywa sie przy codziennosci funkcjonowania (przy rytalach “pogrzebowych” metr dalej trwa normalne zycie…)


Odpowiadajac ci Stachu, w Varnasai o maly wlos nie poszedlem do kina, na najnowsza produkcje (20 upi za najlepsze miejsca)… ale nawiazujac do tytulu postu… ;))) w hotelu poznalem dwie urocze Zaglebianki;) (studiujace w Krakowie) i jakos do poznych godzin zasiedlismy sie u mnie w pokoju… ;))

Zwiedzajac miasto (a praktycznie nie ma co tu zwiedzac; turysci przybywaja tu dla obredow przy Gangesie) trafilem do swiatyni Shivy, gdzie prawie na sile przeszedlem “chrzest” ;))). Wieli mniezawiazali na reku sznureczek, zrobili plamke na czole, jakas “miatla” po siedem razy poklepali mnie po barku i glowie… mruczac cos przy tym…

I od tego mometu Shiwa mial oczyscic moj umysl ichronic mnie ;))))

Z Varanasi jechalismy do Nepalu
Autokar tylko I wylacznie dla turystow… Spotkalismy w nim ponownie znajomych Londynczykow, kolejnych Polakow, Japonczyka, Anglika I Hiszpana, ktorzy przewina sie jeszcze w Nepalu… Jechali tez Kanadyjczycy, ktorych poznalem w bardzo nietypowy sposob w hotelu ;)))….
Drugiego dnia pobytu umowilismy sie na plywanie po Gangesie lodzia ... start tuz przed wschodem slonca... tuz po 5 rano obudzilem sie i szlem budzic reszte ekipy... W hotelu ciemno jak w d... , nie bylo pradu (co jest typowe dla Indi i Nepalu - wylaczny jest prad na kilka godzin dziennie). Mieszkalem pietro wyzejod reszty, a w podlodze korytara byla przestrzen przez ktora bylo widac nizsze pietro... Idac widziale poruszajace sie latarki w rejonie pokoju Piotrai Pawla. Pomyslaleme ze chlopaki juz wstali i zaraz beda mnie budzili, wiec przyszedl mi pomysl przyczajenia sie i prestraszenia ich (przyczajony za rogiem). I tak po omacku sie czailem, schodzac w dol i chwile czakac za kazdym rogiem kretego korytarza...Ale jakos sie nie kwapili isc mnie obudzic. Widzialem o swiatlach, ze cos robia w pokoju, cichutko podszedlem, wskoczylem do pokoju krzyczac UUU!!!. Dwie postacie siedace na lozku (z czolowkami na glowach) przestraszone, wyskoczyly tak wysoko, ze nalazly sie na drugiej stronie pokoju... Zadowolony z siebie, ze mi sie udalo aczelem mowic, ze ide obudzic Age i Tomka, ale odpowiadali mi tak, ze nie rozumialem ich (myslalem, ze to przez to ze jestem zaspany i nie kontaktuje jeszcze dobrze). Patrzyli na mnie oslepiajac mnie czolowkami. Przyjgladalem im sie chwile i po czasie musialem owiedziec: "sorry, You are not my friends" ;))) Po czym wybuchnelismy smiechem... Chlopaki mieszkali w pokoju obok ;))) I tak poznalem Kanadyjczykow, ktorzy stwierdzili ze to byl najlepszy sposob na pobudke w ich zyciu ;)))....


Hotel zdecydowanie polecam: Sandhya Guest House (150 rupi za pokoj) gratis mielismy przewodnika na kilka pierwszych godzin wzdlz Gangesu i troszke po miescie. Miesci sie w dielnicy Shivala i jest wszedzie blisko. Dodatkowo wlasciciel zalatwi wszystko i nie zgarnia od gosci prowizji... Na dachu restauracja, miesce do medytacji, jest godzina na joge, ale nie korzystalismy, bo nas nigdy o tej pore nie bylo w hotelu, i mozna pograc w ciekawa, w sumie nepalska, gre ;-)))

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Siemion
Siemion - 2008-03-09 22:02
Stary numer ze straszeniem... Działa... I ma wymiar - jak widać - ponadnarodowy. Następnym razem spróbuj na psa... Efekt murowany... A co do tych Hindusów czy Indusów. Czort w to... chociaz lepiej brzmi Hindus, mimo że Indus też może byc stosowany. Tyle tylko, że ten drugi kojarzy mi się z imbusem... A wyznawca hinduizmu, faktycznie to hindus, ale "mały", bo małą literą pisany. A propos - ciekawi mnie, czy możesz wybrać sobie krój koszuli i spodni...
 
Ula_wrocław
Ula_wrocław - 2008-04-29 18:32
i to kremowanie na ,,śmietniku", gdzie nikt nie zwara metr dalej na to, że własnie się kogos chowa mnie też zaskoczyło, albo bardziej uderzyło...

 
 
hubsag
Hubert Sagan
zwiedził 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 81 wpisów81 163 komentarze163 206 zdjęć206 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
08.02.2008 - 08.05.2008